Sainshand, Sainshand regea...
kosmiczna miejscowosc... piasek, pisaek, leb konia w pisakowej uliczce, czolg na wzgorku i pelno jurt. Jakas magia tam siedzi w powietrzu, oprocz piasku. Udalo sie znalezc szybko nocleg... jedyny zaneoniony hotel w ciemnej nocy ;). i udalo sie wyjechac na ekspedycje w monastyr i gobi. Wrazenia niesamowite. Klasztory buddyjskie posrodku niczego, won skwasnialego mleka o poranku i piach. Nie taki jak bysmy sobie wyobrazali, ale i tak ponoc identyczny jak na saharze i w dolinie smierci w stanach. No i ekipa brokerw i maklerow z UB, troszke collina mcrea tymi ichnymi miniczolgami i powrot do shainshand, shainshand regea - miasto urywajacych glowy wiatrw - nie tylko koniom...
Nota z Erlian, 17.04, w oczkiwaniu na poc do Beijingu.