Podczas poprzedniej wyprawy (Bajkał 2006) w Transsibie poznałem mojego imiennika - Petje. Młody chłopak, rosyjski sałdat, jechał ze swojej jednostki w Petersburgu do domu - Krasnojarska - na przepustkę. Przepustka 2-tygodniowa, ale 6 dni spędził w drodze do (i drugie tyle miał nazad), czyli na mamusiny opierunek i wikt zostało mu tylko 2 dni.
Petia do pociągu w Moskwie wsiadł z reklamówką. Skromny chłopak, ale po 4 dniach - jak brat. Na pamiątkę podarował mi łuskę z kałasza (pierwsza którą wystrzelił) i naszywkę oddziału. Odwzajemniłem się puszką polskiego piwa. jesli pamiętacie ostatnia reklamę Tyskiego - to zaczęło się od mojego Żywca ;)
Transsib to miejsce magiczne - a jego magią jest czas - w pociągu masz czas dla innych i czas dla siebie. Jesteś zawsze na czas.